Ostatnie sesje są wodą na młyn dla tych, którzy lubią adrenalinę; i to żaden dreszczyk a chroniczna gęsia skrórka.
U podstaw decyzyjnych inwestowania leżą trzy segmenty: analiza rynku, psychologia i ryzyko. ani na moment jeden element nie staje się ważniejszy od drugiego. Prawdziwy test charakteru i zasad, które są tak banalnie ujęte słowem pisanym, jednak praktyka nie zawsze idzie w parze z wiedzą uniwersytecką. Grę na giełdzie za realne pieniądze, przy szczerych emocjach- w kontrascie do złotych myśli aplikowanych przez niezbędniki edukacyjne, porównuję do teoretycznych rozważań na temat seksu- żaden certyfikat nie dorówna temu czego człowiek uczy się od życia :)
huśtawka nastrojów na strategicznych walutach- kontynując biesiadne rozważania nt. eur/usd, przypomina się podstawowe abecadło spekulacyjnego rzemiosła: giełda, jak uczucia, nie jest logiczna. jeśli ma spaść - to poleci, choćby astrologia chciała inaczej, a sekwencje dnia i nocy sugerowałyby inne rozłożenie dziennych przypływów i odpływów.
zastanawiam się nad parytetem 1:1. cui bono? na pewno nie Ameryka (silny dolar), ani Chiny (europejski rynek zbytu). najwięcej kart atu chowa w kieszeni obecny hegemon europejskiej fasady wolnego rynku. Z związku z umowami bilateralnymi prawdopodobnie wielu państwom (a właściwie ich bankowym oligarchom) zależy na podtrzymaniu siły euro-rubla.
Z technicznego punktu widzenia wiele indeksów światowych zdaje się podąża już rynkiem niedzwiedzia. Kraje PIIGS-u są na poziomach z I półrocza 2009, na "europejskim dow jonesie" doszło do złamania wsparcia (podobne obrazki obserwujemy na wielu polskich spółkach- w razie odreagowania tudzież trwałego odbicia można za to ustawić się na kilku mniejszych, ale płynnych spółkach, gdzie być może zadziała efekt synergii). Żle wygladają również indeksy gigantów Ameryki PD - Argentyny i Brazylii, choć one w ostatnich kilkudziesięciu miesiacach poruszały sie ciut innym cyklem. Wciąż ładnie zachowują się indeksy Turcji czy Indonezji :)
Od jakiegoś czasu mass media trąbią o pęknięciu bańki i krachu w Chinach. to specyficzny rynek. ogromny obszar, olbrzymia masa ludzkiego kapitału, komunistyczny reżim, ale i konfucjońskie hołdowanie twardym zasadom i sztywne trzymanie się planu (to dobry przykład dla polskich polityków, że w długim horyzoncie nie da się osiągać zamierzonych celów). Jakieś 10 lat temu Chin strasznie niedoceniano, dziś kiedy wdrapali się do czołówki światowych gospodarek mówi się o przegrzaniu ichniejszego rynku. i bardzo często czynią to ludzie od "wiecznej bessy" jak swego czasu p.Kuczyński na polskiej ziemi (lubię go czytać, nie cenię go za trafnosc prognoz, lecz sporą skarbnice wiedzy). przypomnę, że nim pękła bańka za Oceanem (subprime mortgages) też upłynęło trochę czasu i irracjonalnych wzrostów. Azjaci myślą po swojemu i są bardzo nieprzewidywalni.
na giełdzie możliwe jest chyba wszystko, nawet to, że kiedyś splajtuje :)
Nick Lesson wprawdzie ponoć trzyma się z daleka od inwestycji, ale ten "guru" prowadzi warsztaty w szkołach i doradza w inwestowaniu. keep fighting :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz